sobota, 11 października 2008

Część I: Rozdział IV

Witam po raz kolejny, tym razem przerwa dłuższa. Być może będą jeszcze dłuższe, wszystko zależy od tego, czy uda mi się wyskrobać trochę czasu na pisanie wtedy, kiedy nie będę zdechła zupełnie...
Uprzejmie apeluję o zostawianie komentarza ze swoim podpisem ( w odpowiednim okienku bądź w treści komentarza) albo adresu bloga, bo lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia. Jasnowidzem nie jestem.
Zaczyna się coś dziać, w dodatku wyciągnęłam pewne elementy z pierwszego rozdziału. Pierdołki zdumiewająco ważne fabularnie, więc zwracanie uwagi na detale w moich tekstach ma dużo sensu...

Rozdział IV

„Piątka mieczy”


Przesyłka, którą odebrali w Kastuul okazała się być taśmą zawierającą zapis wideo z kamery obejmującej pomieszczenie przerobione pospiesznie na salę tortur. W dodatku bezcelowych, oprawca nie zadał ani jednego pytania, a krzyk zdawał się sprawiać mu przyjemność.

Aerrow stał przy oknie i nerwowo obracał kasetę z makabrycznym nagraniem w dłoniach, targając koniuszki taśmy bez udziału woli. To było oczywiste, że muszą go ratować, szczególnie teraz, kiedy… przygryzł wargę. Rumieniec zażenowania pojawiał się na jego twarzy na wspomnienie słabości, jaka go dopadła.

Jako przywódca powinien dawać wszystkim wzór swoją nieugiętą postawą… tymczasem nawet Piper trzymała się lepiej od niego. A przynajmniej tak wyglądała. Blada jak sama śmierć i nadzwyczaj poważna, ale ciągle myśląca zdumiewająco logicznie. Powinien się z tego cieszyć.

Finn też jakoś się trzymał, chociaż chodził jak struty, nie mogąc usiedzieć w miejscu choćby przez pięć minut. Junko, przeważnie nieodłączny towarzysz przebojowego blondyna zaszył się w warsztacie, tłukąc gorączkowo młotkiem w coś, czego nie chciał nikomu pokazać, od rana do późnej nocy.
Nikt nie zwrócił mu uwagi na hałas. Nikt nie mógł zasnąć.

Trochę ciężko było sprawdzić, jak się ma Galena. Wszystkie jego próby spełzały na niczym przez gęsty dym papierosowy, który otaczał kobietę niczym chmura burzowa. Paskudny zapach po prostu nie pozwalał mu podejść, a z oddali i poprzez szarawe smugi trudno było dostrzec wyraz twarzy.
W grę wchodziło jeszcze to, że nie lubiła dzielić się z nikim swoimi przemyśleniami. Wydawała rozkazy, informowała ich o czymś, lub złośliwie komentowała. Nic poza tym.
Uśmiechnął się gorzko, wpatrując we własne odbicie w szybie. Spora część taśmy, którą przyklejona była karta już odeszła.
Nigdy nie przypuszczał, że ot tak odda stery statku ledwo napotkanej osobie. W dodatku o takiej reputacji. I chyba popełniając przy tym przestępstwo. Przynajmniej przy tym obstawał Tritonn.
Nie mieli jednak jakiegokolwiek wyjścia.
Szczególnie teraz. Nie spodziewał się, że ktokolwiek w Cyklonii posunąłby się tak daleko i upadł tak nisko, żeby łamiąc wszystkie, dawno ustanowione przez Konsulat konwencje i prawa torturować jeńców. A jednak.
Nagranie było przerażającym i niezaprzeczalnym dowodem.

Taśma puściła nagle, z nieprzyjemnym trzaskiem. Barwny kartonik łagodnym, łukowatym ruchem powoli opadał na ziemię, lądując w końcu u jego stóp.
Skrzywił się i opuścił wzrok, by przykleić na nowo taśmę lub ją oderwać całkowicie, ale zatrzymał się wpół gestu. As Pik ciągle tkwił przymocowany do taśmy.
Przyklęknął i uniósł drugi kartonik. Zmarszczył brwi. Karta wyglądała co najmniej niezwykle. Zamiast kilku prostych symboli i cyfr w rogach karta przedstawiała pięć mieczy, których ostrza przebijały bladą, odciętą dłoń niemal w tym samym miejscu.
- O co z tym, do cholery, chodzi? – powiedział na głos, uważnie studiując kartonik pod światło, spodziewając się znaleźć jakąś informację, odcisk pisma, cokolwiek. Rewers był nienaruszony. Tak samo jak druga karta.
Z całą pewnością otrzymali jakąś ukrytą wiadomość. Problem polegał na odszyfrowaniu przekazu.
Może ktoś inny będzie wiedział. Pierwszą osobą do której poszedł była Piper. Wiedziała w końcu bardzo dużo, więc jeżeli pismo było ukryte w jakiś sposób, to ona potrafiła je znaleźć. Najpierw próbowała okadzić kartę nad płomieniem świecy, ale gdy to nie pomogło zabrała się za bardziej finezyjne sposoby. Wszystkie próby spełzły na niczym.
Z jękiem opuściła głowę i położyła czoło na chłodnym blacie.
Przeleżała tak dłuższą chwilę, po czym wstała. Karta z całą pewnością zawierała w sobie jakąś wiadomość. Nie miała pomysłów, jak można wydrzeć ten sekret, ale przecież nie była tutaj sama.
Założyła ręce na piersi w głębokim namyśle. Junko z całą pewnością nie miał zielonego pojęcia na ten temat. Pytanie Radarra o cokolwiek mijało się z celem – w kalamburach najlepszy był Stork.
Zostawał jeszcze Finn. Zdecydowanie nie, mógł najwyżej znać masę gier i kilka trików karcianych.
Zrezygnowana poszła poinformować Aerrow o porażce. A potem razem poszli do kabiny pilota. Źle się czuła sam na sam przy cynicznej, pewnej siebie kobiecie, która uparcie traktowała ją jak dziecko.
A Aerrow tak czy siak był potrzebny na miejscu, żeby podjąć jakąś decyzję.

***

- O, karta Tarota – Galena uniosła brwi, trzymając kartonik dwoma palcami za jeden z rogów. – Skąd macie? Wróżby nigdy nie były szczególnie popularne w Atmosii.
- Wróżby? – zapytał, nie do końca rozumiejąc.
- Niektórzy wierzyli, że można odczytać przyszłość i w związku z tym zmienić własne przeznaczenie – wzruszyła ramionami, odkładając kartę na stół. – Różnych rzeczy do tego używali. Kamieni z wyrysowanymi literami tak starymi, że sposób ich wymawiania był niejasny, ułożenia gwiazd, kart, czasami w celach wróżebnych wypruwali komuś albo czemuś flaki.
- Po co? – Piper wzdrygnęła się. – Przecież w czyich… wnętrznościach nie może być zapisane nic takiego.
- Mnie się pytasz? Zawsze traktowałam to raczej jako ciekawostkę.
- Znalazłem ją, gdy odkleiłem kartę z kasety – przygryzł wargę. – Więc to powinna być jakaś wiadomość.
- Sprawdziłam wszystko, co mi przyszło do głowy – Piper skrzywiła się lekko. – Nie było tam nic napisane sokiem ani niewidzialnym atramentem. Innymi odczynnikami też nie. Sprawdziłam nawet reakcję z kilkoma kryształami, w razie gdyby ktoś użył opiłków w farbie, ale to też nic nie wykazało.
- Bo wy lubicie sobie utrudniać życie – prychnęła. – Karty Tarota wykonuje się wedle pewnego wzorca. Nawet brak znajomości symboliki nie przeszkadza w interpretacji.
- Mamy domyślać się po obrazku – mruknęła skonsternowana Piper – co ktoś chciał nam powiedzieć?
Galena skinęła głową.
Aerrow przyjrzał się jeszcze raz karcie. Zmarszczył brwi.
- Dark Ace chce mi obciąć rękę? – rzucił z namysłem.
W pomieszczeniu zapanowało pełne konsternacji milczenie. Galena zamrugała i potrząsnęła głową. Tok rozumowania młodego rycerza zdecydowanie przerastał jej możliwości.
- Dlaczego ty go w ogóle łączysz z tą wiadomością?
- Podpisał się kartą – wzruszył ramionami – pod którą była inna karta. Nie widzę powodu, dla którego to nie miał być on.
- A ja nie wiem dlaczego – burknęła pod nosem Piper – miałby wysyłać zaszyfrowane pogróżki. Przecież to, że z radością obciąłby ci to i owo wiedzą absolutnie wszyscy!
- Punkt dla ciebie.
- Niekoniecznie – Galena zmarszczyła brwi, po czym wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągając jednego, wsuwając końcówkę z filtrem do ust i odpalając kontynuowała wywód – być może Aerrow ma rację. Ace to złe, złośliwe bydlę, ale ma też inne cechy oprócz bycia zmorą dla całego świata.
- Trudno w to uwierzyć – dowódca przewrócił oczyma. – On żyje walką i jest wszędzie tam, gdzie najwięcej się dzieje. Albo gdzie zaraz zacznie się coś dziać.
- Akurat na nagraniu nie wyglądał na zbyt zadowolonego… - nawigatorka nie była szczególnie przekonana.
Aerrow milczał przez chwilę w namyśle, po czym westchnął i powoli, jakby mówienie sprawiało mu trudność, zaczął tłumaczyć.
- Słuchaj, on jest wojownikiem – spojrzał na Piper i przyspieszył nieco, żeby nie dać jej szansy czegoś wtrącić. – Owszem, atakuje od tyłu, z zasadzki, oszukuje jak się tylko da i robi wszystko, żeby wygrać. Ale nie sądzę… nie wydaje mi się, żeby bawiło go branie jeńców i… inne rzeczy.
- I twierdzisz, że przez to byłby gotowy nam pomóc? – dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Przecież jesteśmy jego wrogami…
- I co z tego? – wymamrotała kobieta, ubiegając Aerrow. – To choleryk, z ognistym temperamentem. Jeżeli coś mu nie pasuje, to zrobi wszystko, żeby stan rzeczy zmienić, nie ważne jak.
- Twierdzisz, że zrobił to bezmyślnie? – Piper z niedowierzaniem spojrzała na kartę. – Ale to przecież wymaga wiedzy i no… inteligencji.
- To, że ktoś działa bez namysłu nie znaczy, że jest idiotą – Galena przeczesała palcami włosy. – A nawet jeśli, to akurat nam jest to na rękę, nie?
- Ta… tylko jak to wytłumaczyć reszcie? – Aerrow zakłopotany spojrzał za siebie. – Trochę trudno będzie to wytłumaczyć Finnowi i Junko.
- Ja się tym zajmę – zaofiarowała się Piper.
- Podsumujmy – mruknęła Galena gasząc papierosa w plastikowym kubeczku, który służył jej za popielniczkę. – Dark Ace nie podobają się aktualne metody Cyklonii, więc postanowił przesłać nam zaszyfrowaną dla własnego bezpieczeństwa wiadomość o tym, że wpadniemy prosto w pułapkę, jeżeli będziemy trzymać się instrukcji.
- Brzmi… idiotycznie – podsumowała Piper.
- A czego ty się od życia spodziewałaś? Logiki? – prychnęła Galena. – Brzmi nieprawdopodobnie, ale to jak na razie jedyna rzecz, której możemy się trzymać.
- Tak przy okazji… - Aerrow zatrzymał się stojąc już przy drzwiach. – Skąd ty znasz Ace`a?
- Ja? – uniosła brwi w przesadnym zdumieniu. – Z nikąd. Niby jakim cudem?
- Mówiłaś tak, jakbyś sporo o nim wiedziała – mruknął z cieniem podejrzliwości w głosie.
- Po prostu słyszałam to i owo a reszty się domyśliłam – odparła wymijająco.
Był święcie przekonany, że nie mówiła prawdy, a przynajmniej całej prawdy. Nieszczególnie mu się to podobało.

***

Spróbował się złośliwie uśmiechnąć, ale najprawdopodobniej marnie mu to wyszło.
Przynajmniej potrafił trzymać język za zębami i nie powiedział, gdzie obecnie powinna znajdować się reszta drużyny.
Miał szczerą nadzieję, że nie wpadną na żaden głupi pomysł. Ani że nie znajdą zbyt szybko nowego pilota. Niewielu poświęcało się nauce skomplikowanego i praktycznie nieużywanego języka, więc trochę się namęczą.
On znał go tylko dlatego, że dawało mu to dostęp do starych inskrypcji opisujących wszelakie pułapki. Ironiczne, że musiał zastosować tę wiedzę przeciwko własnej drużynie.
Skulił się i przygryzł. Loch był tak samo zimny jak poprzednio.
Z lekką konsternacją spojrzał na ciemny materiał.
Będzie miał zagadkę na resztę życia.
Do celi odprowadził go Ace. Praktycznie rzecz biorąc – przeniósł. Stork nie był w stanie ustać na nogach, co dopiero wspominać o chodzeniu. A potem narzucił mu na ramiona płaszcz. I odszedł, wszystko bez jednego słowa.
Zabawne, zawsze uważał go za symbol zła wszelkiego. A teraz… oblicze zła zmieniło się zdecydowanie i na samą myśl włosy stawały mu dęba i z chęcią obgryzałby paznokcie.
Gdyby je jeszcze miał.

***

Dark Ace z pogardą spojrzał przez okno na żołnierzy ćwiczących musztrę. Pod wodzą Snipe`a, co samo w sobie zakrawało na jakąś parodię. I tak też wyglądało.
Nowi rekruci obsesyjnie gubili rytm marszu, potykali się podczas ćwiczeń z bronią. Jednemu prawie udało się trafić w jego okno, gdy stracił kontrolę nad kryształem.
Absolutnie żałosne, danie takim imbecylom broni do ręki zakrawało na szaleństwo.
Chociaż sam nie był lepszy.
Wykrzywił wargi w ironicznym uśmiechu.
Już fakt, że w ogóle miał czelność robić cokolwiek na własną rękę zakrawało na pomieszanie zmysłów. Plany Cyklonis powinny być jego planami, jej życzenia – sensem życia.
Wiele się zmieniło, a wszystko co zostało zaczęło się niebezpiecznie chwiać w posadach.
Dlatego musiał wziąć sprawy w swoje ręce, zanim cały świat z hukiem zwali mu się na głowę.

Regularny stukot obcasów. Odwrócił się gwałtownie.
- Nerwowy dzisiaj coś jesteś – Ravess uśmiechnęła się kpiąco odchylając głowę, żeby zademonstrować długą szyję. Nie to, żeby cokolwiek ją ku niemu ciągnęło. Po prostu lubiła się podobać, a prezentowanie własnych atutów przy każdej nadarzającej się okazji sprawiało jej wyraźną przyjemność.
- Mam swoje powody – założył ręce na piersi, opierając się plecami o ścianę. Podeszła, wyjrzała przez okno i zmarszczyła nos.
- Jeżeli obserwowanie tej szopki za oknem wpłynęło na twoje samopoczucie, to się nie dziwię.
-Twój brat wydaje się bawić wcale nieźle…
- Mój brat jest idiotą – przewróciła oczyma. – Nie mów, że nie zauważyłeś.
- O dziwo jak już uda mu się kogoś wyszkolić… - zaczął powoli. Zaplanował tę rozmowę, potrafił przewidzieć reakcje kobiety.
- …to otrzymuje wiernego, ale ślepego na wszystko pieska – prychnęła.
- Wydaje mi się, że teraz będziemy takich potrzebować – uśmiechnął się krzywo.
Patrzyła przez dłuższy czas za okno, obserwując nieudolne starania rekrutów i bębniła palcami o parapet. W końcu, wzdychając głęboko odsunęła się od okna i stanęła naprzeciwko Ace`a opierając ręce na biodrach i starając się wyglądać na pewną siebie. Starała się… dobrze powiedziane. Reputacja ciągnęła się w ślad za nim, a także zataczała ponure kręgi tam, gdzie nawet nie planował się pojawić. Nawet jego właśni ludzie czuli przed nim respekt. O ile tak można nazwać to, że cały czas spodziewali się ostrza miecza w trzewiach.
- Czego chcesz? – zmarszczyła brwi.
- Wiesz, gdzie jest Głębia? – zapytał po prostu obojętnym tonem. Szkarłatne oczy bacznie obserwowały każdą reakcję rozmówczyni.
- Ta dziura w ziemi? – prychnęła. – To prawie że ruina!
- To zrób coś z tym – wzruszył ramionami.
- Po co?
- To idealna twierdza. Nie da rady jej zaatakować z powietrza ani drogą lądową, bo nawet te dzieciaki nie byłyby na tyle szalone, żeby jechać przez Putkowia.
- Szykujesz się na wojnę? – spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Niby z kim? I dlaczego twoim zdaniem ktokolwiek miałby wpaść na pomysł, żeby oblegać wojska Cyklonii?
- To nie powinno cię interesować. Weźmiesz część moich ludzi, własnych weteranów i może kilka wytresowanych piesków Snipe`a i doprowadzisz Głębię do takiego stanu, o jakim się konstruktorom nie śniło – wydał gładko polecenie. Głosem zwiastującym rychłą zgubę, jeżeli odważy się odmówić.
- Dlaczego akurat ja? – zapytała patrząc na niego z wyrzutem, którym usiłowała zamaskować inne uczucie, tak doskonale widoczne w jej oczach. – I dlaczego mam brać wprawionych ludzi do dłubania w skale? Na zewnątrz zostaną same płotki…
- Najwyższy czas, żeby się czegoś nauczyli – przerwał jej.
- A wszystko oczywiście absolutnie tajne? – westchnęła ciężko.
- Bardziej od twojego upodobania do różowych pończoch. – uśmiechnął się złośliwie, widząc wyraz jej twarzy i płomienne rumieńce wstępujące na miejsce zwyklej bladości.
- Świnia!
Mimowolnie się roześmiał. Strzelał.
Mierzyła go ciągle pełnym urazy wzrokiem.
- Pogoń też kogoś od maszyn w samej Głębi, chciałbym tam mieć coś lżejszego od standardowych niszczycieli i tych krówsk, które ma większość Szponów.
- Co ci nagle przeszkadza w starym dobrym Nożyku? – uniosła brew. Nożyk, Nóż. Nazwa slangowa wzięła się głównie przez skojarzenie z nożem sprężynowym, ścigacz rozkładał się równie gwałtownie.
- A zainteresowałaś się kiedyś ile to bydlę spala na dłuższe dystanse? – parsknął. Prawdę mówiąc lubił masywną maszynę, szczególnie wersję elitarną, którą z łatwością można było dosłownie zmiażdżyć inne pojazdy, będącą bronią samą w sobie. Teraz jednak miał zamiar postawić na inne rzeczy niż brutalna siła.
- A ty co nagle taki oszczędny?
- Nie twoja sprawa – burknął, zamilkł na chwilę i uzupełnił polecenie. – Wzmacniane skrzydła jak w elitarnych, ale lżejszy pancerz, druga para ma być manewrowa, silnik nie standardowa trójka, ale szóstka, olej działa i tarcze, ma być szybkie i zwrotne, to dla najlepiej przeszkolonych.
- A dla reszty?
- Wolniejsze, wzmacniany pancerz przedni, podwójne działa.
- Stabilność szlag trafi – mruknęła niepewnie.
- Automatyczne ładowanie z komory w części ogonowej? – podsunął.
- Oszalałeś, to będzie równie ruchliwe jak ta kobyła mojego brata!
- To nie ma latać, tylko strzelać – przewrócił oczyma. – A działa z kobyły swojego brata to pożycz do wnętrza głębi, podchrzań jakoś Reptonowi system automatycznego namierzania z tej parowni, którą jaszczurki nazywają domem.
- Wkurzy się jak zauważy, on lubi mieć swoje sztuczki na wyłączność – wymamrotała.
- Nie zauważy, on by własnej dupy nie znalazł nawet oburącz i z mapą – żachnął się Ace. Nie przepadał za Reptonem i resztą jego gadziej bandy. Byli użytecznymi narzędziami, ale byli też wierni temu, kto więcej zapłaci. Dlatego wolał trzymać ich z dala od własnych planów.
- Jeszcze mi powiedz, że mam przeszkolić załogę i uwinąć się z tym wszystkim w mniej niż pięć lat… - burknęła.
- Chciałbym mieć pięć lat – uśmiechnął się krzywo, zupełnie jakby usłyszał spalony żart. – Najszybciej jak zdołasz.
- Najszybciej i najtajniej, masz na to moje słowo – uśmiechnęła się niczym kot, który właśnie zagonił tłustą mysz do kąta. – Ale będziesz mi coś winien.
- Co tylko zechcesz – westchnął, po czym odszedł by zająć się swoimi sprawami.
Ravess siłą woli powstrzymała chęć, aby pokazać mu język. Jeszcze by się odwrócił.

***

Zastała ją przy maszynerii, rozpartą wygodnie na jednej z kanap. Z zapalniczką w jednej dłoni, z pilotem w drugiej, niezapalonym papierosem w zębach i uśmieszkiem na twarzy. Z ekranu, w który wpatrywała się z niemą satysfakcją, wrogo łypał Dark Ace.
- Co robisz? – zapytała Piper, wzdrygając się na samo wspomnienie tego, co znajdowało się na taśmie w parę chwil później.
- Potwierdzenie – wyszczerzyła się Galena, odwracając w jej stronę. – Że ten wasz rycerzyk przypadkowo ma rację.
- W czym? – uniosła brwi. – Że chcą mu rękę odciąć?
Kobieta parsknęła śmiechem i chyba dopiero teraz przypomniała sobie o papierosie. Wróciła do wygodnej pozycji, odpaliła i zaciągnęła się głęboko. Piper zmarszczyła brwi. Zapach dymu ją drażnił, co łatwo było zauważyć. Jednak nie dało się nic zrobić – Galena była niezbędna, co bezczelnie wykorzystywała.
- W tym – odpowiedziała jej w końcu, wydmuchując smużkę dymu – że Ace nam pomaga.
- Jak na razie, to mi to wygląda raczej na to, że z chęcią by nas wymordował – mruknęła, wpatrując się mimowolnie w twarz mężczyzny.
- To może po kolei – pochyliła się i na stole przy którym zwykle planowali następne akcje wyłożyła kartę Asa Pik. – Dostajemy informację, że jeżeli chcemy odzyskać waszego Pilota mamy udać się do Cyklonii.
Piper skinęła głową. Galena obok położyła drugą kartę.
- Dostajemy też informację, że to jest pułapka.
- Przekazaną za pomocą karty Tarota, która ma wiele innych znaczeń – Piper przewróciła oczyma. – To wszystko?
- Nie. Usiądź i obserwuj uważnie, klatkami to puścimy.
Przycupnęła ze strony, która była mniej zadymiona. I obserwowała powolne przewijanie.

Dark Ace wbijający swoje upiorne szkarłatne oczy prosto w obiektyw kamery, zdawałoby się, że patrzący na nie.
Obraca się powoli, gwałtownością okiełznaną przez techniczne triki, ciemny płaszcz powiewa majestatycznie. Odgarnia go lewą ręką w tył, zahacza przy tym palcami o ciężką kotarę. Materiał uchyla się, odsłania widok za oknem, po czym opada powoli. Mężczyzna wychodzi, jego płaszcz powiewa, jego krok jest pewny siebie i gniewny…

- Pytania? – mruknęła Galena, cofając nieco, by uchwycić moment, gdy można było dojrzeć największy fragment okna. Promienie słońca nieśmiało odbijały się w szybie pokrytej kroplami wody, w oddali majaczyły sielskie, pokryte iglastymi drzewami wzniesienia i szare skaliste szczyty.
- To nie jest Cyklonia – wykrztusiła, wpatrując się w obraz. Łatwo to było przeoczyć, jeden krótki moment, w dodatku byli zbyt przerażeni tym, co się działo przed i po odsłonięciu okna, żeby dostrzec taki detal.
- No i w tym sęk – zgasiła papierosa powolnym, cierpliwym ruchem obracając go na brzegu kubka. – Waszego Pilota nie ma w Cyklonii, tylko gdzieś tam, gdziekolwiek to jest. Tam, gdzie mamy polecieć zgodnie z poleceniem jest tylko pułapka.
- Dlaczego on to robi?
Galena milczała chwilę, marszcząc brwi w namyśle. Z przepastnej kieszeni fartucha wyjęła mały, lśniący opalizująco, owalny kamyk o starannie wygładzonych brzegach i zaczęła obracać go w palcach, jakby mogło to pomóc w znalezieniu odpowiedzi.
- Aerrow już chyba odpowiedział na to pytanie – wzruszyła w końcu ramionami. – A poza tym… co nas to obchodzi? Skoro coś zostało zrobione, to zostało zrobione i tyle. Przyjmij to po prostu do wiadomości i żyj z tym.
- Co to za kamień? – zainteresowała się nagle dziewczyna.
- Pamiątka i coś w rodzaju talizmanu – odparła wymijająco Galena i schowała opalizujący klejnocik z powrotem do kieszeni. – Idź lepiej powiedz reszcie i poszukajcie czegoś, co wygląda podobnie do tego malowniczego pejzażu za oknem. Ja się wystarczająco długo mierzyłam wzrokiem z Ace`m, żeby teraz odpocząć od całego świata.

Piper odprowadziła wzrokiem kobietę, po czym założyła ręce na piersi.
Była im potrzebna, wręcz niezbędna. Ale tajemnice otaczające kobietę… było ich zbyt wiele. Kamyk, morderstwo, znajomość zapomnianej mowy. I Dark Ace`a. Przynajmniej wszyscy oprócz niej tak nazywali posępnego czempiona Cyklonii, podświadomie zlewając dwa słowa w jedno imię. Galena w chwilach nieuwagi zapominała o tym detalu.
Kto tu na kogo zastawia pułapkę? I jak wiele jest pająków tkających sieci intryg?
Piper pokręciła głową.
Decyzja i tak należała do Aerrow.