piątek, 12 września 2008

Prolog

 Zachowanie bohatera, o którym mowa w pełni tłumaczą epizody 24 i 25. Po prostu mogłam sobie na to pozwolić i zachować kanon. Fajnie, nie? 

Długość normalnego rozdziału będzie wynosiła około 8 stron, więc nie krzywcie się na długość - to ino prolog jest. Pierwszy fragment układanki.

 
 Prolog

"Zza krat"

Stork uśmiechnął się wrednie, po czym westchnął ciężko.

 Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż szczerzy się właśnie złośliwie do ściany z solidnej warstwy cegieł, cementu, prętów tytanowych i nie miał najmniejszego pojęcia czego jeszcze. Okna też zakratowano, zdumiewająco wąsko, tak że światło praktycznie nie docierało przez mały sam w sobie otwór. A posadzka była kamienna i twarda. Można sobie odmrozić tyłek. Nikt jakoś nie pofatygował się, żeby wnieść ławkę, czy chociażby dać mu koc. Szykowała się zimna noc.

To było do przewidzenia.
 Od samego początku wiedział, że ta akcja skończy się źle, ale kto by tam słuchał paranoika? Co z tego, że niemal zawsze wychodziło na jego i tylko cudem wychodzili z opresji, nie rzadko tylko dzięki temu, że wyciskając siódme poty z silnika Condora i wygniatając pancerz statku o ścigacze pojawiał się wtedy, kiedy reszta nie miała najmniejszych szans? Oni traktowali to wszystko jak dobrą zabawę. W sumie, to trudno im się dziwić. Byli dziećmi. Zaprawionymi w podniebnych bojach, zdumiewająco sprawnymi, wytrenowanymi, ale ciągle dziećmi. Więc zachowywali się z właściwą dzieciom beztroską, wierząc we własną nieśmiertelność.

I w  stek innych bzdur.

 Zgodnie z jego przewidywaniami akcja była kompletnym fiasko. Całe szczęście, jakimś cudem posłuchali go, gdy wszystko zaczęło się sypać. Wrócili na statek i pewnie ładny kawałek czasu zszedł im na samym wydostaniu się z hangaru. Żeby potem odkryć, że są sami na statku.Dobrze, że przynajmniej on jeden był przewidujący i zakodował w pamięci autopilota trasę do miejsca, które od biedy mógł nazwać bezpiecznym schronieniem. A autopilota odpalił z własnego mobilu. Ktoś musiał odciągnąć pogoń.

 Kryształ maskujący, odrobina improwizorki na szybko i stracili statek z oczu.

 Zgodnie z przewidywaniami - złapali pilota, jedyne ogniwo, które łączyło ich z osłabionymi Storm Hawks. Nie miał najmniejszego zamiaru wydawać na ich pastwę swojego ukochanego statku, ani załogi. Chyba tym bardziej. A przynajmniej wypadałoby tego słowa użyć...

Wzruszył ramionami i wzdrygnął się. Chłód był przenikliwy, niemalże widział obłoczki pary unoszące się w powietrzu przed nim za każdym wydechem. Tego tylko jeszcze brakowało. Starczy, że był z dala od statku i drużyny, bezbronny i uwięziony, bez najmniejszych szans na wydostanie się, to jeszcze miał zostać kostką lodu. To było do przewidzenia.

I tak był zgubiony.


 Tylko mogło to nastąpić jakoś... szybciej. Zagłada przyjmowana na raty to najpaskudniejsza rzecz, jaka go w życiu spotkała.

 Chuchnął w palce. I wtedy właśnie drzwi skrzypnęły.

- Czego tu? - burknął z całą nieuprzejmością, na jaką było go stać, starając się nie szczękać zębami. - Nie widzisz, że jestem zajęty? Nie przeszkadzaj w umieraniu!

- Śmierć - odpowiedział spokojnie Dark Ace, mierząc go wzrokiem - jest tym, czego z całego serca w tej chwili bym ci życzył.

Stork poczuł, jak strach zaciska lodowate palce na jego ramionach.Bał się i to jak jasna cholera.

Ironiczne, skoro i tak był zgubiony.

1 komentarz:

hevs pisze...

uwaga techniczna: czy mogłabyś zamiast archiwum zrobić listę linków do postów? ^^ bo fatalnie się szuka wcześniejszych rzeczy tak "od tyłu"... znaczy to tylko taka propozycja, ale moim zdaniem to znacznie ułatwia życie...

Zachowanie bohatera, o którym mowa w pełni tłumaczą epizody 24 i 25. Po prostu mogłam sobie na to pozwolić i zachować kanon. Fajnie, nie?
Nie wiem o czym piszesz, ale skoro twierdzisz, że fajnie, to fajnie

Zaprawionymi w podniebnych bojach, zdumiewająco sprawnymi, wytrenowanymi, ale ciągle dziećmi.
wiesz, ze ja bym tu przed "ale" myślnik dała...? ^^

Zgodnie z jego przewidywaniami akcja była kompletnym fiasko.
a nie "fiaskiem"? Bo to się chyba odmienia, z tego co wiem...

Żeby potem odkryć, że są sami na statku.Dobrze, że przynajmniej on jeden był przewidujący i zakodował w pamięci autopilota trasę do miejsca, które od biedy mógł nazwać bezpiecznym schronieniem.
"Na statku sami" (szyk) i brak spacji pomiędzy zdaniami (html wariuje?)

Kryształ maskujący, odrobina improwizorki na szybko i stracili statek z oczu.
raczej "prowizorki"

To było do przewidzenia.I tak był zgubiony.
znowu brak spacji

Jak na narrację z perspektywy takiego totalnego "marniaka wątpiciela", to jakoś za dużo tu tej twojej radosnej ironiczności, więcej bym dała goryczy ;)
Poza tym... ano wciągnęło mnie nieco. Nieco ;)